„QUO VADIS, SZLACHTO?”

„QUO VADIS, SZLACHTO?”

„Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw, czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuście tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki.”

Por qué, why, warum, なぜ (Naze)... W tym momencie musi paść pytanie DLACZEGO? Musi paść pytanie DLACZEGO GRAJĄC JAK NIGDY, PRZEGRYWAMY JAK ZAWSZE... Najsmutniejsze, że nie ma odpowiedzi. Ten podrozdział miał być poświęcony zachwytowi w jaki sposób Szlachta pokonała Przemszę. Jednak szybka zmiana sytuacji zmusiła do zmiany tytułu i całej treści. Na wstępie trzeba jednak powiedzieć krótko: Nie będzie tutaj krytyki lub pochwały każdego z osobna, lecz krytyka całej drużyny, bo wszyscy jesteśmy jedną drużyną, wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy jako drużyna. W końcu „SOM UN EQUIP!”. Na długo zachowało mi się w pamięci jedno z przemówień Josepa Guardioli, bo gdzieś czułem, że kiedyś je wykorzystam. Myślę, że to odpowiednia pora. Jednak najpierw przypomnę to co napisałem wcześniej i to dużymi, pogrubionymi literami tak, aby każdy sobie o tym przypomniał: WSZYSCY JESTEŚMY JEDNĄ DRUŻYNĄ, WSZYSCY WYGRYWAMY (ale przede wszystkim) WSZYSCY PRZEGRYWAMY JAKO DRUŻYNA JAKO SZLACHTA!!! I teraz cytat: „Proszę was tylko o jedno. Nie będę Wam wypominał niedokładnego podania czy straty kosztującej nas bramkę tak długo, jak będę widział, że dajecie z siebie sto procent. Mogę wybaczyć błędy, ale nie wybaczę, jeżeli nie będziecie oddawać serca i duszy za Barcelonę". Nazwa drużyny nie gra roli. Byłbym dumny, gdyby Szlachta przegrała po walce piętnastoosobowej kadry która była wpisana do protokołu. Niestety nie możemy być dumni ze swojej gry. Każdy niech przemyśli swoją postawę na boisku. I nie trzeba mieć na koszulce numeru 7, 89, 10 czy 6. Przemyślmy co zrobiliśmy źle. Niech każdy odpowie sobie w duszy i powie: „Oddałem serce i duszę za ten klub.” Jestem zmuszony porównywać nasz mecz do wtorkowego meczu na Signal Iduna Park w Dortmundzie. Przed meczem chyba nawet najzagorzalsi kibice BVB nie wierzyli w cud i wyeliminowanie Realu. Miałem wrażenie, że w awans i upokorzenieKrólewskichwierzą tylko piłkarze, chyba nawet trener Klopp porzucił nadzieję. Do otwarcia bram raju zabrakło im szczęścia, ale sposób w jaki pożegnali się z Europą był wręcz niesamowity. Mniejsza o wynik, każdy z piłkarzy występujących na murawie oddałby życie za żółto-czarne barwy. Ich determinacja, wola walki, wiara we własne umiejętności i ogromne zaangażowanie sprawiły, że Madryt był bliski rozpaczy. Byli skreślani przez cały świat, a do pełni szczęścia zabrakło im tak niewiele... Co z tego, że nie wywalczyli upragnionego awansu, z boiska schodzili przy owacji na stojąco. W pełni zasłużonej owacji na stojąco.Boli wynik, boli zaangażowanie i boli nazwa klubu z któremu przyszło nam ulec. Apeluje tylko, aby nikt nie miał pretensji do Pawła Wojtaszaka. Chłopak dowiedział się, że broni na 20 minut przed pierwszym gwizdkiem, a i tak radził sobie bardzo dobrze. Nie zganiajmy też na sędziów, choć pokazy magii na Derbach chyba przerodzą się w tradycje. Spójrzmy na siebie. Król jest nagi. Przemsza obnażyła wszystkie słabości naszego UKOCHANEGO Klubu. Pewnie wielu z Was machnie na to ręką, kupi i wypije piwo i powie, że będzie dobrze. Ja nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że będzie źle. Jednak wielu weźmie się w garść i wyciągnie ten Klub na szczyt. Bo jak nie my to kto ma być mistrzem SALOS? Przypominam, że pisałem o drużynie jako o całości, a nie jednostkach. Ze swojej strony mogę zapewnić, że narada Sztabu Taktycznego będzie burzliwa i nie obejdzie się bez zmian...

* Henryk Reyman

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości