ROZDZIAŁ IV - "NA TROPIE ZAGINIONEGO PUCHARU"

„Nie otwierając oczu, znowu poczułam, jak ogarnia mnie ciepła fala szczęśliwej przygody. Zbyt wiele marzeń spiętrzyło się wokół tego konkretnego faktu, aby nie wydał mi się cudem ten pierwszy hałas miasta, mówiący tak wyraźnie, że to rzeczywistość prawdziwa, jak moje ciało” *

 

W ostatnim czasie Szlachta Jeleń musi zmagać się z wieloma problemami. Ich przeważająca część znacznie wykracza poza futbol. Niezwykła historia Szlachty pokazuje jednak, że potrafiła ona przyjmować najcięższe ciosy, aby na przeciwieństwa losu odpowiadać na boisku. Nigdy poza nim. Bo taka jest Szlachta.Po pierwsze, w minionym tygodniu wiejący w oczy Klubu wiatr ponownie przygnał nad Arena Of School ciemne obłoki. Strata Przyjaciela znacząco wpłynęła na psychikę zawodników. Ponura podróż rozpoczęła się 22 listopada 2011 roku. Wrócił. Rok później nowotwór ślinianki przyusznej znów zaatakował. A On znów wrócił. 19 lipca 2013 roku rak nadal nie daje o sobie zapomnieć. A On ponownie podnosi rękawice. Tym razem nie wróci. Tito Vilanova nie żyje. Ta wiadomość uderzyła w cały piłkarski świat. Życie znów pokazało, jak jesteśmy mali. Ale On nie dał za wygraną, pokazał Nam jak walczyć o marzenia, o siebie, o życie. I wygrał. Wieczność już nie musi na Niego czekać... Po drugie, czternaście dni. Czternaście ponurych, przygnębiających dni trwał koszmar po przegranych Derbach. Czarne chmury nie zostały całkowicie przepędzone znad Arena Of School, ale poprzez ołowiane obłoki zaczęło przebijać się słońce, które dotarło nawet do najciemniejszych zakątków Jelenia. Szlachta odetchnęła. Odetchnęła pełną piersią, pełna wigoru i werwy, jakby miała odrodzić się jak feniks z popiołu. Nadchodzi mecz z Mistrzami, mecz z Abtech Gniewnymi. Trzeba wymazać z pamięci mecze w poprzednim sezonie, które nie pozostawiają miłych wspomnień. Piłkarze są rządni rewanżu i pokazania, że nie bawią się w „spółdzielnie” rodem z „Piłkarskiego pokera” Janusza Zaorskiego. Już w najbliższą niedzielę, na oczach całego świata, „Los Jelenios" ponownie będą mieli okazję wykrzyczeć pieśń o swojej odrębności. O niełatwej historii i skomplikowanej tożsamości. O ponurych dziejach i uśmiechu, jaki dała Arenie Of School sfora zakochanych w Szlachcie dzieciaków. A kibice? Oni ponownie mogą przypomnieć, że ufają modelowi najlepszej drużyny. I wierzą w to, że już zawsze „Oni" będzie oznaczać „My". Razem jesteśmy silniejsi. I tak aż do końca. „Jesteśmy Szlachtą, zawsze się podnosimy. Mocno wierzę w obecnych piłkarzy i w Klub. Będę miał kiedyś możliwość powiedzenia swojemu synowi, że grałem w tej drużynie wraz z tymi fantastycznymi piłkarzami. Mamy w składzie klasowych zawodników. Przyszłość jest piękna” - powiedział niedawno Kapitan, Jakub Pluta. I ja mu wierzę. Bo „Los Jelenios" faktycznie ma niezwykłą umiejętność wydobywania się z tarapatów wręcz beznadziejnych. I nie ma to nic wspólnego z aktualnym miejscem w tabeli, formą czy zestawem piłkarzy. Bo Szlachta to więcej niż tu i teraz, niż sportowy wynik i ludzie, którzy akurat decydują o jej obliczu. Szlachta to historia, tożsamość i barwy, niezmienne nawet pomimo niesprzyjających wiatrów losu. Przegramy, odpadniemy i wyrżniemy o bruk, ale ciągle będziemy sobą. Ciągle będziemy Szlachtą. Będziemy wciąż stosować motto wielkiego czlowieka: „Seny, pit i collons” („Rozsądnie, odważnie, z jajami”). My nie jesteśmy muzeum, a zespołem piłkarskim, który ma wygrywać!

 

* Carmen Laforet „Złuda”

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości